„Przecież oprócz życia nic nie mogą Ci odebrać” - Listy na pożegnanie

piątek, 29.9.2017 10:15 1107 0

Do księgarń trafia właśnie książka „Listy na pożegnanie”, zapis korespondencji Helmutha i Freyi von Moltke. Prawdziwa historia odwagi, wiary i miłości aż po… egzekucję. 

Helmuth James i Freya von Moltke – dwoje młodych ludzi, opozycjonistów w nazistowskich Niemczech. On był jednym z twórców Kręgu z Krzyżowej. Ona – gospodynią tajnych obrad w dolnośląskim majątku rodzinnym. Gdy on w więzieniu oczekiwał na proces i egzekucję, ona trwa przy nim aż do końca. Ten zbiór nigdy wcześniej nie publikowanych po polsku listów jest dokumentem miłości pokonującej więzienne mury i śmierć. Jest również świadectwem głębokiej wiary i nadziei.

[…] Niesamowicie delektuję się Twoimi listami. Są tak piękne, jakby były rozmową. Czytanie ich trwa dość długo i za każdym razem odkrywam w nich coś nowego. Tak, moje kochane, kochane Serce, rzeczywiście nie możemy już pisać do siebie listów pożegnalnych; nie ma już nic do powiedzenia, powtarzamy się, ale też obydwoje możemy siebie nieustannie słuchać. Niech miłościwy Bóg nam pomoże, byśmy żyli tym, czego doświadczyliśmy. Bez niego nie jest to możliwe, ale jestem tak jak Ty całkowicie pewna jego pomocy. […]

Freya do Helmutha Jamesa, 14 grudnia 1944 roku

Listy na pożegnanie to korespondencja, do której w ogóle nie powinno było dojść. Więźniowi Gestapo, oskarżonemu o zdradę państwa w czasie wojny, nie wolno było oczywiście, zdaniem reżimu, w tak szczegółowy sposób opisywać wszystkich aspektów swego uwięzienia i rozprawy, z taką łatwością i bez kontroli przekazywać żonie i przyjaciołom swoich myśli. Freya i Helmuth James mieli jednak szczęście: część więzienia Gestapo przy Lehrter Straße w Berlinie została zbombardowana i grupa uwięzionych, w tym Moltke, musiała być przeniesiona do więzienia w Tegel, gdzie protestanckim duszpasterzem był Harald Poelchau, który przyjął na siebie rolę kolportera zakazanych listów.

Potajemna korespondencja między Helmuthem Jamesem a Freyą stanowiła dla wszystkich, którzy mieli z nią do czynienia, niebezpieczeństwo. Także duszpasterz więzienia Harald Poelchau codziennie ryzykował życiem, kursując między celą Moltkego a swoim mieszkaniem, gdzie wręczał listy Freyi, a ta na nie odpowiadała. Po egzekucji męża Freya ukrywała całą korespondencję w ulach pszczelich w majątku w Krzyżowej. W październiku 1945 roku brytyjskie władze okupacyjne wysłały samochód po Freyę i jej synów, by przewieźć ich ze Śląska, wtedy już polskiego. Freya zabrała ze sobą listy. Towarzyszyły jej przez całe życie.

Listy te związane są z jego śmiercią i moim dalszym życiem. Były dla mnie podstawą przetrwania, a więź, której są wyrazem, utrzymuje się do dziś. Mieliśmy prawie cztery miesiące, by się ze sobą pożegnać jako mąż i żona. To zwieńczenie, a jednocześnie najtrudniejszy czas naszego wspólnego życia.

Freya von Moltke, 1991

Helmuth James i Freya von Moltkowie mają nam jeszcze dużo do powiedzenia. Życie ich może dodawać odwagi do działania wtedy, kiedy prawa człowieka i demokracja są zagrożone. Ich listy pożegnalne dowodzą, że ta odwaga idzie w parze ze szlachetnością serca.

Dodaj komentarz

Komentarze (0)