25.05. Jazzowy Pegazz Na Winylu
Za nami obchody Światowego Dnia Jazzu, przed nami klubowe spotkanie z cyklu Jazzowy Pegazz Na Winylu.Tradycyjnie zapraszam więc do Jazz Caffe Pegaz DOK, w ostatni czwartek miesiąca, czyli 25 maja 2017 roku o godzinie 19.00. Na ten raz, pan Sławomir Rodak - znawca muzyki jazzowej i kolekcjoner płyt, zaprezentuje jazz "bratnich narodów" w wersji winylowej i kompaktowej. Dla trochę starszych, będzie to może, sentymentalna podróż muzyczna w niedaleką przeszłość. Dla trochę młodszych, pojawi się nowinka, świadcząca o tym, że w krajach tzw. "demokracji ludowej", również grywano jazz. Dla wprowadzenia naszych klubowych słuchaczy w tamtą materię, przygotowałem krótkie opracowanie, pt. Jazz i socjalizm w PRL, które po przeczytaniu, być może pozwoli na w miarę obiektywne spojrzenie i zarazem przypomnienie, ówczesnej atmosfery kulturalnej, która była wiążąca w PRL-u. Mam nadzieję, że po zaserwowanej ostatnio, dużej porcji jazzu na żywo z przyjemnością posłuchamy jazzu z płyt. Pozdrawiam wszystkich i do zobaczenia. Keep Swinging!
Mateusz Cegiełka
Jazz i socjalizm w PRL
Jazz to gatunek muzyczny, którypowstał z połączenia bluesa i ragtime’u. Narodził się na południu Stanów Zjednoczonych pod koniec XIX wieku. Do Europy trafił dzięki żołnierzom amerykańskim w czasie I wojny światowej. W Polsce, muzyka jazzowa pojawiła się we wczesnych latach 20. XX wieku.Po II wojnie światowej w krajach za żelazną kurtyną, jazz stał się wyrazem tęsknot do wolnego, zachodniego świata. Jazz przybliżał także Amerykę, do której tak trudno było wyjechać. Gdy więc stalinowskie władze wydały nieoficjalny zakaz wykonywania muzyki jazzowej, wzmocniło to tylko jej atrakcyjność i jej prozachodnie konotacje.Gdy wszystko wokół było zabronione, słuchacze i wykonawcy jazzu czuli się wolni. Jazz wyzwalał emocje, temperamenty, dawał radość.W tych okolicznościach narodziło się wyobrażenie o jazzie jako muzyce buntu i kontestacji. Jazz dawał wyzwolenie.
A wszystko, co jest wyzwolone, natychmiast atakuje system totalitarny".Dlatego jazz i socjalizm znajdowały się w stałym i nieprzezwyciężalnym konflikcie.
W listopadzie 1948 roku IV Walne Zgromadzenie Kompozytorów Polskich uznało muzykę jazzową za przejaw formalizmu. Zjazd Kompozytorów i Muzykologów w Łagowie w sierpniu 1949 roku podtrzymał taką ocenę, dodając od siebie argument, że uprawianie jazzu należy traktować jako wyraz poparcia dla wrogiej socjalizmowi ideologii.
W konsekwencji tegoż - YMCA (ZwiązekChrześcijańskiej Młodzieży Męskiej) i jej kluby muzyczne - z których rozchodził się jazz na całą Polskę, zostały rozwiązane, przy czym w Łodzi spalono publicznie bibliotekę książek na temat jazzu, zaś płyty rozbito młotkiem. Aktyw Związku Młodzieży Polskiej forował wówczas hasło "Precz z orkiestrą jazzową".
Przełom lat 40/50 określany jest w historii polskiego jazzu okresem katakumbowym,bo grywano go przeważnie w mieszkaniach prywatnych i czasami, gdy udało się wyprowadzić w pole kierownictwo klubów studenckich, muzykę tę grano w warszawskich Hybrydach, Stodole, Medyku, w Krakowie zaś w Jazz Klubie Helikon, w Piwnicy pod Baranami, w Klubie pod Jaszczurami.
W tamtych czasach, w mediach twierdzono, że muzyka jazzowa to jeden ze społecznych przejawów imperialistycznego bandytyzmu i jako taki jest nam wrogi i obcy i powinniśmy go potępiać".Muzycy jazzowi byli zaś postrzegani jako piewcy „amerykańskiej” wolności, sprzecznej z obowiązująca ideologią.
Przemiany polityczne połowy lat 50. przyniosły zmiany w kulturze i stały się początkiem rozwoju ruchu jazzowego w Polsce.W listopadzie 1954 r. Leopold Tyrmand zorganizował pierwsze Zaduszki Jazzowe w szkole podstawowej im. Królowej Jadwigi w Krakowie.
Wydarzeniem w historii polskiego jazzu był wtedy I Festiwal Jazzowy w Sopocie (6-12 sierpnia 1956 roku), z udziałem 25 tys. słuchaczy.
Od 1956 roku jazz bez większych przeszkód, funkcjonował w przestrzeni publicznej. Władze komunistyczne wpisały jazzw ramy swojej polityki kulturalnej.I Sekretarz KC PZPR Władysław Gomułka nie był wprawdzie fanem jazzu, ale jeżeli jazzmani nie angażowali się politycznie, to mieli pozwoleniena coś w rodzaju niszy, w której mogli funkcjonować po swojemu. Stąd ukazywał się miesięcznik "Jazz" następnie "Jazz Forum". Ministerstwo Kultury iSztuki finansowało festiwale jazzowe, koncerty i występy, wydawano znakomitą serię płytową "Polish Jazz". Od 1958 roku jazz zagościł nawet w salach Filharmonii Narodowej, gdzie muzycy grali w garniturach i smokingach, dla elegancko ubranej publiczności.Polskie zespoły jazzowe koncertowały nawet po świecie, głównie w Europie Zachodniej.Zdarzały się takżetrasypo ZSRR, ale występy - tym się różniły, że były to propozycje wyjazdównie do odrzucenia! Do naszego kraju zaczęli wtedy docierać również artyści z najwyższej półki. W kwietniu 1965 roku wystąpiła w Sali Kongresowej w Warszawie, Ella Fitzgerald na podwójnym koncercie, którego część pierwszą wypełniło Trio Oscara Petersona, w drugiej zaś części królowało Ona „The First Lady of Song”, a towarzyszył jej ze swoim triem Tommy Flanagan.
Za sprawą Leopolda Tyrmanda zaistniał w Warszawie, Festiwal Jazz Jamboree, jeden z największych i najważniejszych festiwali w Europie.Na tym Festiwalu, wystąpił dwukrotnie - legendarny trębaczjazzowy Miles Davis. A było to w roku 1983 i 1988. Zwłaszcza ten pierwszy koncert, przeszedł do historii, bo kilka miesięcy wcześniej zniesionocałkowicie, ograniczenia stanu wojennego.O koncercie Milesa Davisa w Polsce marzyli wszyscy od dawna. Kiedy więc wreszcie stało się to możliwe, władze Polskiego Stowarzyszenia Jazzowego, zwróciły się do ambasady amerykańskiej w Warszawie, z prośbą o pomoc przy przygotowaniu zaproszenia,na pierwszy w Polsce koncert tego Giganta Jazzu. Udało się. Miles Davies został Gościem Honorowym i największą gwiazdą Festiwalu Jazz Jamboree’83. W opinii znawców jazzu,ten pierwszy koncert wielkiego Milesa, odmienił na zawsze oblicze polskiego jazzu! Z organizacją występu Milesa Davisa w 1988 roku nie było już większych problemów. O jego występie, jeden z krytyków muzycznych, napisał, że w czasie grania Mistrza,Sala Kongresowa wręcz eksplodowała, a „Bóg przemówił ze sceny”. Miałem to wielkie szczęcie, znaleźć się wówczas w Sali Kongresowej i osobiście doświadczyć tego niesamowitego przeżycia muzycznego.
Na Festiwalu Jazz Jamboree trzeba było być. Oprócz „naszych” - bywali tam również, sympatycy jazzu z „bratnich narodów” czyli z NRD, Czechosłowacji i Węgier, koczując w oczekiwaniu na koncerty, w warszawskich klubach studenckich oraz w holu Dworca Centralnego PKP. Za każdym razem, z zazdrością obserwowali, jak na cztery dni Sala Kongresowa Pałacu Kultury iNauki, zmieniała się w kawałek „wolnego państwa w państwie”.
Począwszy od lat 50., aż do końca lat 80.minionego stulecia, Polski Jazz i polskie środowisko jazzowe, dla sympatyków rytmów synkopowanych „bratnich narodów”,stanowiły rzadko spotykany autorytet w dziedzinie jazzu. Ale niestety, po zachodnie płyty jazzowe, to my, musieliśmy się wyprawiać do NRD i czasami do Czechosłowacji.
Polski Jazz tamtych czasów tworzyli wybitni muzycy, min. tacy jak: Jerzy „Duduś” Matuszkiewicz, Krzysztof Komeda, Jan Ptaszyn Wróblewski, Zbigniew Namysłowski, Michał Urbaniak i Urszula Dudziak, Krzysztof Sadowski, Tomasz Stańko, Henryk Majewski, Adam Makowicz, Andrzej Kurylewicz, Andrzej Trzaskowski, Jerzy Milian, Wojciech Karolak, Włodzimierz Nahorny, Andrzej Dąbrowski, Czesław „Mały” Bartkowski, Zbigniew Seifert, Krzesimir Dębski, Jarosław Śmietana, Janusz Grzywacz, Krzysztof Ścierański, Andrzej Jagodziński.
Po roku 1989,czyli w trakcie przebudowy systemu politycznego w Polsce, jazz został odideologizowany i przestał być wyrazem nonkonformizmu oraz przejawem snobizmu. Stał się po prostu sztuką.
Dzisiaj kondycja polskiego jazzu jest bardzo dobra. Ale do jazzu trzeba jednak dojrzeć.A dojrzewać warto, bo wybitny polski trębacz jazzowy, Tomasz Stańko jest zdania, że jazz to wielka sztuka, która dopiero zaczyna się rozwijać!Opr. Mateusz Cegiełka
Komentarze (0)