Adam Lizakowski na Dzień Babci i Dziadka

sobota, 21.1.2017 12:00 802

NA DZIEŃ BABCI I DZIADKA

Adam Lizakowski

Babka Paulina

W 1888 lub 1889 gdy miała trzy lub cztery latka
spała na wilekim piecu
pewnego dnia znalazła na nim suszące się
wielkie buciory swojego ojca
sto diabłów rogatych podkusiło ją
aby napchała do nich marmolady.

Lubiłem ją nigdy się nie uskarżała
nigdy mnie nie zawiodła
nigdy nie szukała ideałów w życiu.

Przeżyła dwie wojny światowe
epidemię tyfusu (dziadek nie przeżył)
cesarzy Rosji, Austrii, Niemiec
(którzy nawet zza grobu wciskają
nogę pomiędzy drzwi granic państw ościennych)
ileż to razy jej wyblakłe oczy oglądały
podłość, chciwość ludzką.

Ileż to razy jej ręce (przypominające wiosła)
pokazywały sikorkę za oknem
krajały chleb, przewijały niemowlę
ubierały nieboszczyka, robiły znak krzyża nad trumną
ileż to razy jej usta objaśniały
największe tajemnice (robienie konfitur czereśniowych)
rozwiązywały największe zagadki
(wyprasować spodnie z jednym kantem)
powierzały największe sekrety
(co dostanę od rodziców pod choinkę).

Gdy urodziłem się ona miała około 70
rozumiałem ją kiedy wykipiało jej mleko
rozumiałem ją kiedy nerwowo szukała
różańca, torebki, chusty, laski.

Lubiłem słuchać jej opowieści
dyrdymały kacabały fanaberie

Och!!! Boże jak ją kochałem
jej wspaniały humor, błyskotliwe odpowiedzi.

Była najmądrzejszą na świecie
chociaż nigdy nie nauczyła się pisać ani czytać

Och!!! Boże jak ona mnie kochała
chociaż nigdy tego słowa nie powiedziała.

Pokochać kogoś to znaczy huśtać go na kolanie, śpiewać
„krakowiaczek jeden miał koników siedem,
pojechał na wojnę został mu się jeden,
siedem lat wojował, szabli nie wyjmował
szabla zardzewiała wojny nie widziała”.

Pokochać kogoś to znaczy zasznurować jego but
pogłaskać po głowie, podrapać po plecach
pozwolić wysmarkać się w koniec fartucha.

Pamiętam ją po 25 latach
mała zasuszona śliwka (tak wyglądała)
stoję przy oknie, kot lucyper śpi na jej łóżku
czekamy na nią – wreszcie się pojawia
w lewej ręce torebka w prawej laska
wraca z kościoła.

Zamykam oczy widzę ją
nie tak dawno temu
wczoraj – 100 lat temu
wdrapuje się na piec jak kot.

San Franciscio, 1988. Wiersz z tomu pt.  Złodzieje czereśni.